Choć część czynności udało się przenieść do systemów zdalnych, wiele rozpraw – szczególnie tych wymagających fizycznej obecności stron – musiało być odwoływanych. Niejednokrotnie decyzja o wykreśleniu sprawy z wokandy zapadała w ostatniej chwili, co tylko potęgowało chaos organizacyjny.
Przykłady z sądów w całej Polsce potwierdzają skalę problemu. W Kielcach brakowało około 25 osób, w tym 8 sędziów, natomiast w Gdańsku do pracy nie mogło przystąpić 20 osób – połowa z powodu choroby, a połowa z powodu kwarantanny. Podobne trudności dotknęły także Warszawę, Poznań i Katowice.
Utrudnienia te nie ominęły również spraw frankowych. Mimo że linia orzecznicza w dużej mierze sprzyja kredytobiorcom, a liczba pozwów stale rośnie, wiele postępowań zostało znacznie wydłużonych. Dla frankowiczów oznacza to konieczność dłuższego oczekiwania na prawomocne wyroki, nawet w sytuacjach, gdzie sądy skłonne są orzekać na ich korzyść.
Pandemia pokazała więc, że niezależnie od rosnącej świadomości konsumentów i ich determinacji, rzeczywistość organizacyjna sądów w dużej mierze determinuje tempo rozwiązywania sporów. Warto przypomnieć, że problem ten nie dotyczy wyłącznie kredytów we frankach – podobne opóźnienia obserwowano także w innych kategoriach spraw, np. dotyczących umów powiązanych z innymi walutami, w tym takimi jak kredyt w USD.